Poruszył mnie ostatnio wyrok Sądu Rejonowego w Hajnówce, który uniewinnił od stawianych zarzutów czołowego polityka i byłego premiera naszego dumnego kraju. Sąd pięknie wyjaśnił przyczyny uniewinnienia, a w szczególności zasadę domniemania niewinności i rozstrzygania wątpliwości na korzyść oskarżonego. Prokuratura nie zdołała udowodnić winy, a możliwych wersji było co najmniej kilka. To przesądziło o uniewinnieniu. Wspaniale. Tak właśnie powinno to wyglądać. Niestety, gdy oskarżonym nie jest czołowy polityk realia są zupełnie inne…
Domniemanie niewinności – podstawowa zasada procesu karnego
Domniemanie niewinności jest uregulowane na samym początku kodeksu postępowania karnego. Jest to naczelna – czyli najważniejsza zasada procesu. Tę zasadę znajdziemy także w Konstytucji, w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, w Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych. Stanowi ona, że każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Dopiero zatem udowodnienie winy i potwierdzenie jej w prawomocnym wyroku Sądu karnego przełamuje zasadę domniemania niewinności. Dopiero od uprawomocnienia wyroku skazującego możemy powiedzieć, że ktoś jest winny, że ktoś jest sprawcą przestępstwa.
Niedające się usunąć wątpliwości
In dubio pro reo – to łacińska paremia wyrażająca zasadę, że wątpliwości należy rozstrzygać na rzecz wolności. To również bazowa zasada procesu – stanowiąca dopełnienie i konsekwencje poprzedniej. Jeżeli zatem – jak wyjaśniał to Sędzia w Sądzie w Hajnówce – możliwe są potencjalnie różne scenariusze i brak jest dowodów, które mogłyby je wyjaśnić – to obowiązkiem Sądu jest przyjąć scenariusz najbardziej korzystny dla oskarżonego.
W polskim kodeksie postępowania karnego ta dyrektywa nie jest bezwzględna. Chodzi bowiem tylko o te wątpliwości, których nie sposób usunąć. Odmiennie postuluje np. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE). Wskazuje ona, że Państwa Unii powinny zapewnić, aby wszelkie wątpliwości co do winy rozstrzygano na korzyść podejrzanego lub oskarżonego. Wszystkie, a nie tylko takie których nie da się usunąć.
Różnica nie wydaje się duża, a jednak diabeł tkwi w szczegółach. Jeżeli bowiem istnieją dowody, które mogą rozwiać wątpliwości to Sąd powinien je przeprowadzić. I niby jest przepis art. 396 a § 4 k.p.k. Stanowi on, że jeżeli prokurator nie przedstawi stosownych dowodów w wyznaczonym terminie to Sąd rozstrzygnie wątpliwości na korzyść oskarżonego. Dlaczego przepis jest tylko „niby”? Bo jego praktyczne zastosowanie jest iluzoryczne. W rzeczywistości chodzi w nim o to, że Sąd przed wyrokiem musi wezwać prokuraturę do złożenia „stosownych” wniosków dowodowych. Czyli Sąd, musi wejść w „buty” prokuratora i palcem pokazać mu, gdzie brakuje dowodów winy. Dopiero całkowita bierność oskarżyciela publicznego powoduje, że Sąd może odstąpić od przeprowadzenia dowodów, a ich brak rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego. W praktyce natomiast Sądy przeprowadzają te dowody z urzędu. I tak zamiast niezależnego sędziego – mamy pomocnika prokuratora, który stara się wykazać winę oskarżonego.
Jak jest w rzeczywistości?
W dzisiejszym wpisie nie udało mi się uciec od przekąsu. Zwłaszcza, że ostatnio miałam sprawę, w której wywód sądu o winie można byłoby sprowadzić do stwierdzenia, że przecież prokuratura nie interesuje się ludźmi niewinnymi. Skoro w toku czynności operacyjnych podjęła działania względem oskarżonego to znaczy, że zasiadł on na ławie oskarżonych nieprzypadkowo. W ten sposób skazanie stało się faktem niezależnie od tego, że w sprawie istniały wątpliwości, których prokuratura nie zdołała usunąć. Biegli orzekli, że wersja oskarżonego była możliwa. A Sąd swoje…
Każdy praktyk powie Wam, że w kodeksie zapisane jest domniemanie niewinności ale w praktyce mamy raczej domniemanie winy. Jako obrońca zawsze walczę o to, aby prawa oskarżonego były respektowane, aby niewinny nie ponosił odpowiedzialności karnej. Tak długo jednak, jak długo Sędziowie nie przestaną bawić w prokuratorów, nie zaczną być bezstronnymi obserwatorami, tak długo jak długo rola obrońcy i prokuratora nie będzie zrównana, tak długo proces karny nie ma szans być miejscem rzeczywistej sprawiedliwości. Tam gdzie w sprawie jest dwóch prokuratorów, z których jeden wydaje wyrok, tam rzeczywiste domniemanie niewinności jest fikcją.